wtorek, 3 maja 2016

Brzydki ten kot- ,,Ugly Love'' autorstwa Collen Hoover

Witam Was moje kochane Koty!

Za oknem piękna pogoda, na nogach mnóstwo siniaków a w głowie jedno- książka którą ostatnio pożyczyłam od Hope p.t ,,Ugly Love''. Typowy banalnie niebanalny romans o miłość.. no właśnie! O jakiej, dowiecie się czytając dalej!


Kiedy tylko pierwsze moje dzieło Hoover trafiło do mojego plecaka, a następnie do moich rąk nie miałam bladego pojęcia co o tym sądzić. Owszem, lubię romanse, co jednak nie powoduje, że lubię tylko je same w sobie. Szczególnie przepadam za historiami o zwykłym życiu, czy to w fantastycznym, czy realnym świecie przeplatane z romansem, mające w sobie nutkę grozy. Ta książka to romans, z nutką romansu przeplatanym życiem codziennym i wspomnieniami Archera. Wydaje się być nudna, szczególnie gdy ktoś za takimi książkami nie przepada, lecz łatwo ją na początku nietrafnie ocenić.

Głównym plusem ,,Ugly Love'' jest historia Archera, oraz jego podejście do wszystkiego. Właściwie gdyby nie wątki jego, oraz Corbina Collinsa moja ocena byłaby kompletnie inna niż ta którą Wam przedstawię. Momenty z opisanymi chwilami z wcześniejszych lat życia Miles'a są niebanalne, wciągają bardziej niż tekst główny opisujący obecne chwile, i co najważniejsze pozwalają niecierpliwym czytelnikom poznać mężczyznę wcześniej. Mnie niestety trochę boli fakt, o tak szybkim zdradzeniu, o wiele lepiej wyglądałoby to kiedy autorka traumatyczny moment zdradziła na samym końcu.

Główna bohaterka książki- Tate nie porywa, lecz też nie jest taka zła. Jak dla mnie jest postacią trochę przesłodzoną, bez złych cech i bez ubytku na wyglądzie. Taki ideał, we wszystkim najlepsza, najpiękniejsza, najmądrzejsza. Momentami źle mi się przez to czytało, lecz da się do takiego stanu rzeczy przyzwyczaić,

Ważnym faktem są bohaterzy drugoplanowi, w tym mój ukochany Corbin oraz Kapitan. Postacie te, są ciekawe (zwłaszcza Kapitam <3) lecz specjalnie nie porywają. Gdyby dodać tutaj jakąś nutkę... zadymy? Jakąś baardzo negatywną postać czytałoby się znacznie lepiej, i nie byłoby tak przesłodzone. Nie mniej jednak bohaterowie, w połączeniu z ogólną tematyką i rozegraniem akcji wpiszą się z pewnością w gusta wielu osób.


Ogólnie: 8/10
Głowni bohaterowie: Tate: 4/10    Miles: 9/10
Pozostali bohaterowie: 7/10
Akcja: Niech będzie, bo nie miało się tu co dziać 8/10
Oprawa graficzna: 10/10








środa, 27 kwietnia 2016

Nie oddam Ci kota- Kociara o ,,Oddam Ci Słońce'' Jandy Nelson

Witajcie Koty Wy moje!

Przepraszam, że tyle czasu mnie nie było, lecz szkoła, zajęcia pozalekcyjne i wiele innych czynników skutecznie uniemożliwiły mi normalnie funkcjonowanie, w tym też wyskrobanie jakiegoś posta. Na wstępie zapraszam również na mojego snapa, prowadzonego wraz z przyjaciółką- Marryhope_blog!! Przychodzę do Was z króciutką recenzją przeczytanej przeze mnie niedawno książki p.t.,,Oddam Ci Słońce'' autorstwa Jandy Nelson.

Przechodząc do rzeczy, książkę poleciła mi moja przyjaciółka Julka, podeszłam do niej w miarę optymistycznie, i od razu powiem, że trochę się zawiodłam. Książka jeśli chodzi o oprawę, jest naprawdę kusząca (co widać na załączonym obrazku), lecz nie przypadła mi do gustu. Owszem, pokazuje rzeczywistość, jest napisana świetnym językiem... jednak brakuje tego ,,czegoś'' co każdy inaczej odbiera, i inaczej poszukuje w książce. Jeśli miałabym być obiektywna to powiem, że książka powala z nóg, i jest prawdziwym dziełem sztuki. Moja ocena lecz jest jaka jest, bo podchodzę 100% subiektywnie.
                                                   

Bohaterami są bliźniaki- Jude i Noah. Są dosłownie niczym ogień i woda. Nie tylko z charakteru, ale też z wyglądu. Jude to buntowniczka, żyjąca we własnym świecie, będąc w świecie innych. Noah natomiast jest typem samotnika, delikatnego, wrażliwego i zamkniętego w sobie. Właściwie jeśli miałabym wybrać postać która bardziej przypadła mi do gustu wybrałabym Jude, możliwe, że ze względy na podobne charaktery. Noah natomiast jest jak dla mnie trochę... nijaki. Czytając rozdziały z nim chciałam jak najszybciej przez nie przebrnąć, gdyż zarówno jego zachowanie, jak i rozumowanie nie wkupiły się ani trochę w moje łaski.

Najbardziej z całej książki podobali mi się bohaterowie drugoplanowi. Wzmianki o zmarłej babci, mama z duszą artysty i taka twardo stąpający po ziemi. Szczerze? Dla mnie bomba. Zróżnicowanie, i ciekawy sposób przedstawienia urzekły mnie od pierwszych stron książki.

Cóż, więcej rozpisać się raczej nie rozpiszę, więc zamieszkam ocenę skrótową.

Ogólnie: 6,5/10
Główni bohaterowie: Jude- 9/10 Noah- 5/10
Pozostali bohaterowie: 9/10
Akcja: 6/10
Oprawa graficzna: 7/10

wtorek, 5 kwietnia 2016

Kociara na Fanfixxie - poznajcie ,,Fangirl'' Rainbow Rowell

Witam Was Koty Wy moje pierwszy raz od dłuższego czasu! 

Przez nawał obowiązków, i prawdziwe kocie lenistwo nie dałam rady przez ostatni czas dodać żadnego postu, lecz teraz to nadrobię! Przychodzę do Was bowiem z książką uwielbianej przez miliony Rainbow Rowell p.t. ,,Fangirl''. Od razu na wstępie pragnę napisać, że w mojej opinii zawarte mogą być spoilery!

Co do samej książki rozpisywać mogłabym  się godzinami i jeszcze dłużej, więc postaram się ograniczyć. Jest po prostu fenomenalna, świetna, wciągająca, prawdziwa, niesamowita i w ogóle lepsza niż miliony Danielów Sharman'ów razem wziętych. Główna bohaterka- Cath jest przedstawiona idealne, postacie poboczne- świetnie zróżnicowane, a problem który przedstawia książka- trafnie odzwierciedlony.

Zacznijmy może jednak od samej Cath ,,Magicath'', największej pasjonatki Simona Snowa i siostry Wren ,,Wrenegade''. W książce poznajemy ją jako młodą, raczej samotną dziewczynę rozpoczynającą nowy etap w życiu którym jest rozpoczęcie nauki w college'u. Od dawna jest znaną autorką fanfiku o swoim ulubionym bohaterze, i jedynymi osobami z którymi w miarę utrzymuje kontakt jest jej tata, siostra bliźniaczka (czyt. Wren) i bliski znajomy Abel. Kiedy jednak przeprowadza się do akademika poznaje odważną Reagan, wiecznie uśmiechniętego Levi'ego (z czasem jej miłość) i kilka innych osób które sporo zmieniają w jej życiu. Osobiście postać uwielbiam, jest świetnym odwzorowaniem osoby aspołecznej i prawdziwej pasjonatki. 

Kolejnym ważnym aspektem są postacie drugoplanowe jak Wren, Levi, Reagen i Nick. Zróżnicowane pod względem zachowania, charakteru i stosunku wobec Cather, co rzadko ostatnio widuję. Coraz częściej postaci drugiej ważności w książkach zlewają się z biegiem stron, przez co często się mylą. Tu tak nie jest Levi (którego uwielbiam) to Levi, a Nick to Nick.

Ostatnie, i chyba najważniejsze to w jaki sposób autorka przedstawia świat fikcyjny, opisuje i jej styl twórczości. Tutaj wystarczy w sumie jedno słowo - REWELACJA. Książka wciąga, jest niebanalna i naprawdę, ale to naprawdę godna polecenia :D. 

 Moja ocena:
Ogólnie: 9,5/10
Główna bohaterka/er: 10/10
Pozostali bohaterowie: 10/10
Akcja: 9/10
Oprawa graficzna: 9/10

niedziela, 20 marca 2016

Kocie Książkowe Wspomnienia- idealny herbaciany TAG


Bonjour, Chats!
 Dzisiejszy post kompletnie odskakujący do codzienności Kociego bloga a tak bardzo pasujący do Kociego życia. TEA BOOK TAG to połączenie nieodłączne każdego mola książkowego.

1.Czarna herbata, czyli mój ulubiony klasyk.
Zdecydowanie ,,Ania z Zielonego Wzgórza'' ~L.M. Montgomery. Jedna z niewielu lektur szkolnych którą naprawdę, nieodwołalnie ubóstwiam.

2.Zielona herbata, czyli książka tak nudna, że przy jej czytaniu zasnęłam.
Niektórzy mnie w tej chwili zapragną zabić, inni będą mi stawiać pomniki ale zdecydowałam się na ,,Małżeństwo po Szkocku'' ~ Karen Lynn

3.Czerwona herbata pu-ehr, czyli książka w której główni bohaterowie ciągle się przemieszczają.
Ciężko wybrać, ale zdecydowałam się na ,,Igrzyska Śmierci- W Pierścieniu Ognia'' S.Collins.

4.Herbata oolong, czyli książka, której poświęca się zbyt mało uwagi.
Tutaj żadnych problemów nie miałam. Wybrałam dzieło które uwielbiam, zawsze poprawia mi humor i wprawia w stan który ciężko jest opisać. Książka z założenia dla dzieci, lecz wciągnie nie jednego dorosłego- ,,Był sobie 2 razy baron Lamberto'' ~Gianni Rodari

5.Biała herbata, czyli książka niezasłużenie popularna.
Wybaczcie Drogie Czytelniczki, ale ,,Pięćdziesiąt Twarzy Greya'' ~E.L. James

6.Herbata yerba mate, czyli książka, przy której trzeba przebrnąć przez pierwsze rozdziały, aby akcja się rozwinęła.
Tutaj jestem rozdarta między ,,Hobbitem'' a ,,Krzyżakami''. Powiem szczerze że oba te dzieła to moje lektury, więc nie są moimi ulubionymi tytułami. Lecz wybieram ,,Krzyżacy'' Henryka Sienkiewicza, gdyż opis Bitwy pod Grunwaldem naprawdę mi się podobał :D

7.Herbata ziołowa, czyli książka, którą czytano mi na dobranoc, gdy byłam mała.
,,Tajemniczy Ogród'' ~F.H. Burnett

8.Herbata owocowa, czyli moja ulubiona książka
Trudny wybór, ale stawiam na ,, Harry Potter i Więzień Azkabanu'' J.K. Rowling

9.Ice tea, czyli książka, która zmroziła mi krew w żyłach.
,,Cmętarz zwieżąt'' ~Stephena Kinga. Do teraz jak sobie przypominam mam ciarki. Nie polecam czytać w nocy przy świetne świeczek. 

10. Rozlana herbata, czyli kogo taguję. 






















niedziela, 13 marca 2016

Roślinożerni krwiopijcy i mięsożerne futrzaki- Saga ,,Zmierzch'' Kocimi oczami

Bonjour Chats* 

Dzisiejszy, jakże słoneczny dzień postanowiłam spędzić niesamowicie ambitnie, zdrowo i ciekawie siedząc przed komputerem i myśląc o czym by tu Wam napisać. Po jakże długich przemyśleniach, i otrzymaniu porad zdecydowałam się na temat z którym spotkałam się nie raz. Tak więc, przedstawię Wam w dzisiejszych wypocinach sagę ,,Zmierzch'' i dlaczego budzi tak skrajne emocje. (Uwaga spoilery) 

Zacznijmy więc od początku, część pierwsza p.t. ,,Zmierzch'' wydana w 2005 roku, w Polsce ukazała się dwa lata po premierze. Właściwie już od pierwszego wydania stała się książką bardzo rozchwytywaną, w szczególności przez kobiety (nie dziwię się, bo jak przeczytałam opis wyglądu Edwarda to myślałam że padnę na zawał). Dzieło pisane prozą, dość nietypowa, a jednocześnie przewidywalna fabuła mimo swoich wad wciąga. 

Niepozorna dziewczyna o imieniu i wyglądzie tak pospolitym, że pomylić ją można z milionem innych nastolatek poznaje najprzystojniejszego faceta na tej planecie. I to nie byle jakiego faceta, bo wampira! Ogólne love story, ucieczka przed wrogimi wampirami, poznawanie jego rodziny (fajną ma tak ogólnie teściową) i smutek bo jej kolega jest zazdrosny (friendzone się szerzy) by ostatecznie powstał kolejny tom- ,,Księżyc w Nowiu''.
Tak samo love story, Edward ucieka, ona ma depresję a potem Edward się znajduje, ona nie ma depresji i znów słodko niczym w cukierni a wisienką na torcie jest Jacob (futrzak zakochany w Belli).
Kolejny tom to samo aż ostatecznie ostatni tom. Romantyczny ślub, miesiąc miodowy i wpadka. Dziecko wyżera Isabellę od środka, toteż Edward ostatecznie chce ją zamienić w komara... no i zmienia. Bella wyładniała, Jacob się zauroczył czy coś tam w jej córce (trochę pedofilia ale cóż, wilkołaki tak mają). Potem walka by dziecko mogło żyć, krwawa jatka której nie było i beeeng! Koniec książki z Happy End'em. 

Wiele osób zarzuca że banalne, że wyidealizowane, że nierealne, ale proszę Was. Każda kobieta marzy o takiej drugiej połówce (czy to o kobiecie czy o mężczyźnie). 
Co prawda co do postaci, że wyidealizowane to racja, Bella niby taka sobie zgarnęła takie ciacho, a wszystkie inne postacie są cud miód jeśli są po jasnej stronie mocy.
Do tego wiele powtórzeń i miłość prawie że nie realna. 
Z drugiej jednak strony widzimy ogromne zaangażowanie, stworzenie wampirów i wilkołaków w kompletnie inny sposób. Dzieło napisane słownictwem prosty, które ja, czytając pierwszy raz jako 12 latka zrozumiałam doskonale, i nie mam żadnych zarzutów. Do tego książka wciąga, pozwala pomarzyć o idealnej pierwszej miłości do grobowej deski, daje upust emocjom po rozstaniu (2 część) i w trakcie przeżywania najważniejszych chwil w związku (część 3/4). 


Jak na moje oko książka fajna, film też (Robert szczególnie) ale nie porywa. Akcja dzieje się umiarkowanie szybko, jest całkiem przewidywalna lecz dzieło pisane jest w taki sposób że wciąga i to bardzo. Książka ma w większości zwolenniczki dzięki ukazanej słodkiej miłości, i wrogów przez wiele braków w wykonaniu i historii. Co nie zmienia faktu że książkę warto przeczytać, bo jeśli się w niej nie zakochamy, to przynajmniej wzbogacimy się o kilka tytułów na liście ,,przeczytane raz i nigdy więcej''. 

*- chats to po francuski koty :p 
















sobota, 5 marca 2016

Jutro będzie futro- moja opinia na temat serii ,,Jutro'' Johna Marsdena

Czołem Kociarze! 

Jak już zapewne wiecie, bądź też nie (jeśli nie czytaliście moich wcześniejszych wpisów) jedną z moich ulubionych serii jest ,,Jutro, kiedy zaczęła się wojna''. W tym poście postaram się przedstawić Wam ją bliżej. (Uwaga SPOILER)

Akcja książki odbywa się w Australii, w czasie przygotowań do corocznego festiwalu kiedy grupka znajomych (nie powiem, że przyjaciół bo nimi na początku nie byli) wyrusza na wyprawę do tzw. ,,Piekła''. W czasie kiedy przebywali w tym odludnym miejscu Australia pogrążyła się w wojnie. Kiedy jednak wracają i dowiadują się że nastał czas klęski zaczynają walkę. 
W skrócie głównie seria opowiada o różnych ich akcjach, śmierci przyjaciół i walce o przetrwanie. Pojawia się również wątek miłosny który (mimo, że lubię tą serię i pisarza) uważam za denny. Całość jednak tworzy świetną książkę, która wciąga i nie pozwala o sobie przez dłuższy czas zapomieć. 
W serii znajduje się 7 części głównych, i 3 kroniki Ellie (opowiadające o życiu po wojnie). Wszystkie książki mają okładki przyciągające wzrok, oraz świetnie komponujące się w wnętrzem dzieła. 
 Moja ocena:
Ogólnie: 10/10 
Główna bohaterka/er: 7/10
Pozostali bohaterowie: 9/10
Akcja: 10/10
Oprawa graficzna: 10/10
Jeśli jednak ktoś książki czytać nie chce to polecam film opowiadający tą samą historię o tym samym tytule. Aktorzy dobrani świetnie, tym moja ulubiona aktorka: Caitlin Stasey .



piątek, 26 lutego 2016

Kocia paplanina - wady bycia niskim

Bonjour Kochane Koty i Kotki,
 Kolejny post to głównie przemyślenia i skarżenie się jaki to mój los jest okrutny och. W końcu nie samymi książkami żyje Kot, więc dziś tematem moich wypocin będą moje spostrzeżenia dotyczące niskiego wzrostu (ale zawrę tylko minusy by bardziej poruszyć Wasze serduszka na moje Kocie krzywdy). Zacznę od zdaje się banalnego, niezauważalnego dla osób wysokich problemu.Wyobraźcie sobie że jesteście w sklepie. Jest 22:15 (sklep jest czynny do 22:30), zauważyliście ten pyszny tuńczyk w sosie własnym na reklamie, idziecie oby się wyrobić przed zamknięciem i baang! Tuńczyk jest na najwyższej półce. I tak wspinacie się, i stajecie na palce i wyciągacie te ręce do góry- I NIC! Nie możecie dosięgnąć. Owszem, można zawsze poprosić kogoś o pomoc jednak co jeśli ktoś jest aspołeczny bądź zbyt dumny by kogoś prosić? Będziecie sobie tak stać przy tej półce do zamknięcia sklepu?
Kolejny fakt to problem z dobraniem odzieży. Mimo że ja jako Kot jestem niska, ale nie aż tak przesadnie (mam 160cm) to inne koty mają metr pięćdziesiąt, a co za tym idzie często mniejszą nogę. I wyobraźcie sobie że taka osoba z metr pięćdziesiąt i butem w rozmiarze 34 może zrobić kiedy idzie do obuwniczego a tam, piękne, czarne, skórzane kozaczki na przecenie. Prosi o model w jej rozmiarze i baang! Najmniejszy rozmiar to 37. A na nią są tylko różowe kozaczki z Lalką Barbie. No, ja rozumiem, fajnie, ale nie dla kobiety lat 25!



Najgorsze dwa problemy to oczywiście autobus, tramwaj. Kiedy przedzierając się między ludźmi macie nos na wysokości ich pach a na dworze upały niczym w Egipcie... dalej kontynuować nie muszę. Gorszy jest jednak problem kiedy na imprezie, widzidzicie takiego przystojnego Kota że mrrr, idziecie spojrzeć do łazienki jak wyglądacie, zostawiacie wszystko w torebce na krześle. Podchodzicie do lusterka i baaang! Widzicie tylko czubek swojej głowy. I nie zauważacie że szminka Wam się rozmazała, i z tą rozmazaną obleśnie szminką idziecie do tego Kota. I depresja murowana. 


Mam nadzieję że zrozumieliście mój przekaz, wszystko ma być wzięte humorystycznie! Niech osoby wysokie w komentarzach umieszczą jakie są minusy wysokiego wzrostu!